Strona która przegra sprawę sądową w pierwszej instancji, ma prawo do złożenia apelacji od tego wyroku. W tym wypadku dwuinstancyjność jest uzasadniona i może dotyczyć każdego procesu. Dwuinstancyjność pozwala na skontrolowanie wyroku wydanego przez sąd pierwszej instancji.
Wygląda to w ten sposób, że osoba która się odwołuje- strona przegrana, wnioskuje aby sąd drugiej instancji ponownie zweryfikował sprawę. Sąd do którego trafia sprawa, po zapoznaniu się z aktami może uchylić się, lub zmienić zaskarżony wyrok.
Dodatkowo może również oddalić wniosek, co skutkuje brakiem ucieczki przez stronę przegraną od orzeczenia sądu pierwszej instancji. W przypadku spraw między bankami, a frankowiczami, jedyną stroną która wnosi apelacje są osoby reprezentują banki.
Pomimo świadomości, że sąd drugiej instancji nie zmieni wyroku wydanego w sądzie pierwszej instancji, prawnicy bankowi składają dokumenty, ponieważ zyskują czas.
Opóźnienie wynikające z wydania decyzji sądu drugiej instancji, co skutkuje nadaniem prawomocności wyroku pierwszej instancji również z opóźnieniem, nie jest na rękę frankowiczom. Istnieje jednak cień szansy, że banki zrezygnują z tej praktyki i przestaną składać apelacje.
Zmiana strategii czy brak sił do działania ze strony banków?
Banki do dziś nie chcą współpracować w sprawach kredytów frankowych. Grają na czas, używając absurdów, po to by przedłużyć istniejący proces. Jedynym wyjaśnieniem tej sytuacji, jest fakt, że banki próbują zniechęcić frankowiczów do składania pozwów.
Chwytają się nadziei, że jeśli procesy będą bardzo czasochłonne i kosztowne, kredytobiorcy nie będą wnioskować do sądów. Zgodnie z kształtującą się linią orzecznictwa Sądu Najwyższego sprawy dotychczas zakończone, skutkują stanem nieważności umów kredytowych.
Doświadczenie sądów pierwszej instancji jest na tyle duże, że już wiedzą jak prowadzić tego typu sprawy. W związku z tym składane przez banki apelacje nie mają racji bytu, a wyroki sądów pierwszej instancji są utrzymywane.
Banki nie mają podstaw do wytykania błędów sądom, a cała argumentacja złożenia apelacji nie ma żadnego uzasadnienia prawnego. Oby brak orzecznictwa na korzyść banków, zniechęcił te instytucje do składania apelacji.
Na dzień dzisiejszy obłożenie sądów sprawami kredytów frankowych jest na tyle duże, że zaangażowanie banków jest zintensyfikowane. W związku z tym, istnieje ryzyko, że pracownicy bankowi przestaną wyrabiać się z wysyłaniem kolejnych apelacji.
W tej chwili w sądach jest kilkadziesiąt akt spraw kredytów frankowych. Należy zauważyć, że sądy mają coraz większe doświadczenie z orzekaniem. Działają sprawnie oraz konkretnie. Bank mający sprawy z wieloma klientami w ciągu jednego miesiąca, wszystkie na raz może przegrać, a co za tym idzie wnioskowanie o apelacje stanie się niemożliwe z uwagi nie niewydolność pracowników banku.
Reasumując, można przewidzieć, że banki zaczną wnosić zdecydowanie mniej apelacji, które i tak nic nie wnoszą dla strony przegranej. Dla frankowiczów jest to olbrzymi plus, oraz wielka oszczędność.
Argumenty bankowe w sprawach frankowych
Banki stosują argumentację polegającą na oczyszczeniu się z winy, przekładając odpowiedzialność na klienta. Tłumaczy się, tym że, klient wiedział co podpisuje i wszystkie zapisy były dla niego jasne. Dodatkowo zdaniem banku, klient otrzymał informację o ryzyku kursowym, a mimo wszystko i tak się na nie zgodził. Nawet taka argumentacja mocno mija się z prawdą, z uwagi na fakt przekazywania przez bank informacji klientom o bezpieczeństwie kursowym franka.
Banki przekazywały informację o stabilności raty kredytowej. Banki nie zaangażowały się co do wyjaśnienia klientom, że jeśli kurs franka wzrośnie to, również wzrośnie rata kredytu. Nie tylko część odsetkowa, ale również kapitałowa.
Środowisko sądowe jest komfortowe dla pracy sądu, ponieważ argumentacja jest niecelna. Zdaniem sądów frankowicze stoją w większości na wygranej pozycji. Nie należy się zniechęcać mając kredyt frankowy, ponieważ istnieją duże szanse, że banki przestaną marnować zasoby ludzkie na składanie apelacji i przestaną grać na zwłokę.