Na rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego czekają wszyscy. Zależy od niego bardzo dużo, uchwała może zmienić życie tysięcy polskich frankowiczów i mieć wpływ nie tylko na nich, ale również na ich rodziny. Sąd Najwyższy wydając uchwałę nada kierunek linii orzeczniczej polskich sądów powszechnych badających sprawy kredytów frankowych.
Już drugi raz uległ zmianie termin publikacji uchwały SN w sprawie kredytów frankowych. Zarządzenie Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Manowskiej zostało uzasadnione obecną sytuacją epidemiologiczną, w której nie ma możliwości na prawidłowe zachowanie reżimu sanitarnego na posiedzeniu 28 Sędziów Sądu Najwyższego. Pierwotnie posiedzenie miało odbyć się 25 marca, lecz wówczas uległo zmianie na dzień 13 kwietnia ze względu na chorobę i pobyt w szpitalu sędzi Manowskiej.
Specjaliści spodziewali się zmiany terminu na 11 maja 2021 roku, gdyż nie jest ona przypadkowa. Oprócz sytuacji epidemiologicznej, w uzasadnieniu zmiany daty podanym przez rzecznika Sądu Najwyższego wskazano również oczekiwanie na wydanie wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie pytania prejudycjalnego skierowanego do TSUE przez Sąd Okręgowy w Gdańsku, którego zakres pokrywa się z tym, o którym orzekać będzie Sąd Najwyższy.
Sprawa frankowiczów rozgrzewa społeczeństwo do czerwoności, a trwanie w niepewności tylko zaostrza komentarze, które można znaleźć w Internecie. Już teraz w mediach i prasie pojawia się wiele artykułów próbujących postawić w złym świetle kredytobiorców, którzy wiele lat temu zaciągnęli zobowiązania w obcej walucie, w szczególności we frankach szwajcarskich.
A prawda jest taka, że wbrew opiniom niektórych rektorów uczelni ekonomicznych, frankowiczami, którzy w latach 2005-2012 zaciągnęli kredyt hipoteczny we frankach na zakup swojego wymarzonego mieszkania były zwykłe, szare osoby. Pracownicy instytucji finansowych zachwalali i nakłaniali klientów do zaciągania kredytu we frankach wskazując jego bezpieczeństwo i korzystniejsze warunki finansowe niż te przewidziane dla kredytów w złotówkach.
Od tamtego czasu kredytobiorcy z coraz większym trudem i odpowiedzialnością nadal spłacają kredyty. Niestety pomimo stałych wpłat nadal do spłaty pozostaje tyle samo ile pożyczyli, a czasem nawet znacznie więcej. Oznacza to, że kwota kapitału do spłaty po wykazaniu jej w złotówkach przewyższa znacznie faktycznie wypłaconą przez bank kwotę kredytu. Sytuacja ta nie powinna mieć prawa bytu, jeśli stroną zaciągającą zobowiązanie jest konsument. Logicznym wydaje się, że kwota kredytu powinna rok do roku zmniejszać się, jednak w przypadku kredytów frankowych dzieje się odwrotnie. Ma to miejsce ze względu ponieważ instytucje bankowe stworzyły produkt finansowy, który zależny jest od kursu walutowego. Taka sytuacja może przywodzić na myśl bardziej pożyczki pozabankowe, czy chwilówki, które regulowane są zupełnie innymi przepisami prawa a nie stabilne produkty bankowe regulowane przez prawo bankowe.
Mimo wszystko, Sąd Najwyższy pochyla się nad kredytami frankowymi i miejmy nadzieję, że przychyli się do ochrony konsumentów. Wszak przepisy prawa polskiego, a tym bardziej europejskiego prawa ochrony konsumentów w tym zakresie są całkowicie jasne i klarowne. Jednocześnie kredytobiorcy i specjaliści prawni mają nadzieje, że Sąd Najwyższy nie ulegnie presji stosowanej przez banki oraz media i niektórych ekonomistów i nie odwróci linii orzeczniczej stosowanej obecnie przez większość sądów powszechnych, które to najczęściej orzekają na korzyść frankowiczów.
Banki alarmują, że obowiązek niesłusznie pobranych środków może mieć drastyczne skutki na sytuację finansową banków, a także gospodarki całego kraju. Specjaliści jednak wskazują, że jest to sztucznie stworzony problem, który ma na celu wyłącznie usprawiedliwienie rozstrzygnięcia sprawy uwzględniające w szerszym zakresie interes ekonomiczny banków a nie konsumentów. Niewątpliwie takie opinie wywierają wpływ na media, które negatywnie nastawiają społeczeństwo do frankowiczów.
Konsumenci naturalnie walczą o to aby nie musieć oddawać 100% więcej pieniędzy niż zostało im pożyczone, choć w niektórych przypadkach może okazać się to znacznie wyższa kwota, ponieważ nadal nie wiadomo, jak dużo jeszcze frank podrożeje. Kredyt hipoteczny powinien być przecież stabilnym produktem bankowym. Przede wszystkim musi również spełniać cel społeczny i gospodarczy. Frankowicze powinni z góry wiedzieć i przewidywać jakie wynagrodzenie bank otrzyma. Głównie chodzi o stabilne składniki kredytu czyli oprocentowanie, marżę i stawki WIBOR lub LIBOR. Niestety w przypadku kredytów frankowych tak nie jest, wszystkie opłaty kredytu związane były z niestabilnym kursem walutowym.
W tym miejscu wskazać warto, że na całym świecie istnieją stowarzyszenia i instytucje, które zajmują się ochroną konkurencji i przeciwdziałaniem korupcji. Dzięki nim wymierzane są ogromne, miliardowe kary finansowe. Warto wskazać, że pomimo nałożenia na pojedynczą firmę kary rzędu miliarda dolarów, firmy te nie upadają. Ciężko więc przyznać rację forsowanej przez banki opinii o tym, że powstrzymanie ich przed dalszym obciążaniem nieuczciwych opłat opartych na wadliwej konstrukcji umowy i źle stworzonym produkcie bankowym w jakiś sposób wpłynie na stabilność spółki, a w konsekwencji na finanse krajowe. Największe banki polskie posiadają solidne zaplecze ekonomiczne w postaci wsparcia międzynarodowych akcjonariuszy, proces frankowy będzie trwał długo, więc wszystkie koszty nie obciążą banku w ciągu miesiąca lecz na przestrzeni lat. W oderwaniu od tych rozważań należy pamiętać, że nadal obowiązuje prawo bezpodstawnego wzbogacenia, które nakazuje zwrot nienależnie pobranych pieniędzy.
Związek Banków Polskich apeluje do frankowiczów, że gdy sąd stwierdzi nieważność umowy frankowej, banki uzyskają możliwość dochodzenia wynagrodzenia od konsumenta za korzystanie z kapitału banku. Ich zdaniem to konsument mógł korzystać z kapitału od momentu uzyskania gotówki od banku. Jednocześnie ZBP nie widzi konieczności wypłaty tożsamego wynagrodzenia kredytobiorcą za korzystanie z ich kapitału od chwili jego otrzymania od konsumenta, a nie wyłącznie od chwili wezwania do zapłaty lub wystąpienia z powództwem. Być może Sąd Najwyższy i na to zwróci uwagę i dokona odpowiedniej wykładni przepisów.
Wreszcie na koniec warto wskazać, że obecnie w Polsce aktywnych jest jeszcze około 455 tys. kredytów. Przyjmując, że każdy kredytobiorca wpłaca miesięcznie 1500 zł, a szacunek ten wydaje się raczej zaniżony, wówczas do banku każdego roku wpada ponad 8 miliardów złotych. Jest to kwota, której zwykły człowiek nie jest w stanie sobie wyobrazić, a nie można zapomnieć, że jest ona tak duża ze względu na ogromny wzrost kursu franka szwajcarskiego. Za przykład podając kredyt zaciągnięty w 2008 przy kursie franka w okolicach 2,20 zł jest to wzrost o prawie 80%! I właśnie o tyle rata uległaby zmniejszeniu gdyby zapewnienia banku o sile złotówki okazały się prawdziwe. Niestety tak się nie stało a banki od ponad dwóch lat zbierają żniwo coraz wyższych rat kredytów frankowych niż te, które wynikają z pierwotnego harmonogramu spłaty ustalonego dla każdej z takich umów.