Ugoda z bankiem w sprawie kredytu frankowego wydaje się być idealnym rozwiązaniem, gdyż bez skomplikowanego procesu sądowego można pozbyć się franków z zawartej umowy, jednak z ekonomicznego punktu widzenia, jest to rozwiązanie dalekie od idealnego.
Kredytobiorcy, którzy zdecydowali się pójść na ugodę, tak naprawdę nie wiedzą ile stracą i jakie ryzyko podejmują, a wszystko dlatego, że opierają się w tym zakresie na informacjach przekazywanych przez banki, które lubią nieco podkolorować rzeczywistość. Kredytobiorca zanim więc da się porwać euforii płynącej z polubownego rozwiązania sporu frankowego, powinien na problematykę ugód spojrzeć z szerszej perspektywy, bo tutaj „wygranym” nie jest tylko frankowicz, lecz przede wszystkim bank.
Chcą, ale nie chcą.
O ugodach wiele zaczęło się mówić, gdy szef Komisji Nadzoru Finansowego zarekomendował bankom rozwiązanie problemu frankowego w sposób polubowny, czyli właśnie poprzez zawieranie ugód, jednak minęło już kilka miesięcy od zaleceń w tym zakresie, a tak naprawdę nadal nie wiadomo czego banki chcą i jakie rozwiązanie przyjmą.
Konieczność rozwiązania sporów powstałych na tle frankowych umów kredytowych banki zgłaszały od dawna, wskazując na rozwiązania systemowe, gdy jednak takich rozwiązań się nie doczekały (i nic nie wskazuje na to, że to się zmieni), do sprawy odniosła się KNF, która wprost wskazała jakie rozwiązania są pożądane. Ugody na zasadach rekomendowanych przez KNF miały być rozwiązaniem sprawiedliwym zarówno dla banków, jak i dla kredytobiorców, lecz nie ulega wątpliwości, że miały pomóc przede wszystkim bankom, jednak banki do zaprezentowanych propozycji podchodzą z dużą rezerwą.
Część banków, wkrótce po wystąpieniu szefa KNF, stwierdziła, że nie będzie zawierać ugód zgodnie z wydanymi zaleceniami, gdyż propozycja Nadzoru w niewystarczający sposób zabezpiecza ich interesy, jednak w odpowiedzi banki żadnych innych rozwiązań nie przedstawiły. Natomiast pozostałe banki, które do zaleceń KNF odniosły się mniej sceptycznie, teoretycznie nad ugodami pracuje, jednak po kilku miesiącach prac żadnych efektów nie widać. Wyjątek stanowi tylko bank PKO BP, gdyż ze strony tego banku rzeczywiście propozycje ugód się pojawiły, jednak jest to tylko jeden bank, który posiada stosunkowo niewiele kredytów frankowych w swoim portfelu, a i też ugód wszystkim swoim frankowiczom nie proponuje.
Bierna postawa banków, żeby rozwiązać problem kredytów frankowych, nasuwa wniosek, że bankom jest dobrze tak jak jest, i że wcale nie chcą by definitywnie tę kwestię zamknąć. Banki zdają się nie podchodzić do problemu poważnie, lecz dystansują się, a nie rzadko dużo mówią i obiecują, a tak naprawdę nic nie robią.
Dla banków najlepiej by było, żeby to kredytobiorcy i państwo ponieśli ciężar uwolnienia banków z frankowych umów kredytowych (takie propozycje również się pojawiały!), choć całej sytuacji się winne oczywiście banki. Przez lata to banki zarabiały nie małe pieniądze na umowach odnoszących się do franka szwajcarskiego, gdy jednak sytuacja się zmieniła i wiadomym się stało, że umowy te nie są zgodne z prawem, banki unikają przyjęcia odpowiedzialności i liczą, że problem frankowy zostanie rozwiązany za nich, z jak najmniejszym finansowym obciążeniem po ich stronie.
Nie da się bowiem ukryć, że ugody na warunkach zaproponowanych przez KNF to ukłon właśnie w stronę banków, gdyż koszty ugody są kilkukrotnie mniejsze dla banku, niż koszty powstałe na skutek przegranego procesu, a jak wiadomo, banki w sądach przegrywają wręcz masowo. Można by więc powiedzieć, że ugody, zwłaszcza na zasadach sugerowanych przez KNF, to dla banków istna gwiazdka z nieba, dlatego tym bardziej dziwi zachowawcze i sceptyczne podejście banków do ugód, i czekanie nie wiadomo na co, by sprawę frankowych umów rozwiązać, jednak banki najwyraźniej widzą w swoich działaniach większy sens, niż kredytobiorcy.
Ugody to gra na czas?
Brak jednoznacznych odpowiedzi ze strony banków co z ugodami dla frankowiczów i lakoniczne deklaracje, że banki intensywnie nad rozwiązaniami w tym zakresie pracują, lecz w sumie to nie wiadomo kiedy i jakie warunki przedstawią, powoduje, że duża część kredytobiorców nie wie co ze swoim kredytem ma zrobić.
Wizja podpisania porozumienia i polubowne uwolnienie się od kredytu frankowego, bez konieczności prowadzenia procesu sądowego, jest dla wielu osób kusząca i wydaje się atrakcyjnym rozwiązaniem, dlatego wielu frankowiczów postanawia wstrzymać się ze złożeniem pozwu i cierpliwie czeka, aż banki ugody zaczną proponować. Dla banków jest to jednak idealna sytuacja, gdyż pod pozorem pracy nad ewentualnymi porozumieniami, „kupują” sobie czas i nadal na kredytach frankowych zyskują, bo kredytobiorcy, którzy umów nie kwestionują, wciąż spłacają je na dotychczasowych warunkach.
Bankom jest więc na rękę składanie deklaracji (być może bez pokrycia), że ugody to kwestia najbliższego czasu, bo wielu kredytobiorców tym zapewnieniom uwierzy i dalej będzie spłacać kredyt nie kwestionując warunków zawartej umowy, a tak naprawdę nikt nie wie na pewno, czy banki rzeczywiście pracują nad porozumieniami, oraz czy i kiedy takie porozumienia przedstawią.
Można się również spodziewać, że do „kampanii ugodowej” banki wykorzystają niedawno zapadłą uchwałę siedmiu sędziów Sądu Najwyższego, w której to Sąd stwierdził, że termin przedawnienia roszczeń banku względem kredytobiorców biegnie od daty trwałej bezskuteczności umowy, wskazuje się więc, że termin przedawnienia biegnie od momentu, gdy umowa stała się nieważna, lub ewentualnie, od momentu, gdy oświadczenie w tym przedmiocie złożył konsument.
Dokładne ustalenie początku biegu przedawnienia zweryfikuje najpewniej praktyka, jednak uchwała ta jest o tyle istotna, że powoduje iż okres przedawnienia po stronie banków został wydłużony, zatem banki będą mogły skutecznie domagać się zwrotu wypłaconego kapitału. Do tej pory przyjmowało się, że bieg terminu przedawnienia dla banków rozpoczynał się w momencie wypłaty kredytu, zatem na chwilę obecną wszystkie roszczenia banków byłyby już przedawnione, jednak uchwała Sądu Najwyższego inaczej ów początek ustaliła, i roszczenia banków pozostają aktualne. Powyższe może więc skłonić więcej kredytobiorców do zawarcia ugody z bankiem, zwłaszcza, że wkrótce po wydaniu wskazanej uchwały banki podkreślały, iż stwarza ona dobre warunki do zawierania porozumień.
Ugody wcale nie są korzystne.
Jedynym bankiem, który na dzień dzisiejszy twierdzi, że zaproponuje ugody większości swoich klientów, jest bank PKO BP. Według KNF, ugoda będzie akceptowalna dla jednej i drugiej strony wtedy, gdy kredyt frankowy od początku będzie traktowany jak kredyt złotówkowy. Na mocy zawartej ugody, taki kredyt powinien więc być oprocentowany stawką WIBOR, a cały koszt kredytu powinien zostać powiększony o marżę banku.
Założenia są i wszystko brzmi pięknie, jednak prawnicy zajmujący się sprawami frankowymi wskazują, że na takiej ugodzie kredytobiorca wiele nie zyska, gdyż szacuje się, że zyski z ugody w takim kształcie to średnio 20 procent (maksymalnie 30 procent) tego co mógłby frankowicz uzyskać, gdyby pozwał bank i wygrał proces sądowy.
Teoretycznie więc, taka ugoda byłaby korzystna dla kredytobiorcy, gdyby istniało większe ryzyko w postępowaniu sądowym z bankiem, gdy jednak frankowicze wygrywają ponad 90 procent zainicjowanych postępowań, to zawarcie ugody na takich warunkach nie jest w żaden sposób opłacalne.
Pamiętać również należy, że dziś podpisana ugoda nie gwarantuje, iż za rok lub dwa, raty kredytu znowu nie wzrosną. Na mocy ugody zmianie ma bowiem ulec oprocentowanie, ze stawki LIBOR na stawkę WIBOR, a że WIBOR jest historycznie na najniższym poziomie, to i kalkulacja raty w oparciu o obecne parametry jest atrakcyjna. Należy sobie jednak zdawać sprawę z tego, że wcześniej czy później WIBOR poszybuje do góry, i wróci do czasów sprzed pandemii, a wtedy i rata kredytu wzrośnie, a sama ugoda jeszcze bardziej straci na atrakcyjności.
Dużo formalności i rozbudowana procedura- tak chce zawierać ugody PKO BP.
Niejeden kredytobiorca zdziwi się również, gdy dowie się, że zawarcie ugody wcale nie jest takie proste i wymaga uprzedniego przeprowadzenia postępowania mediacyjnego przed sądem polubownym.
Z informacji podawanych przez PKO BP wynika, że zainteresowany zawarciem ugody kredytobiorca powinien złożyć wniosek w tym zakresie do banku, za pomocą systemu bankowości elektronicznej. Taki wniosek stanowi pierwszy krok do zawarcia pomiędzy bankiem, a kredytobiorcą umowy o mediację. Gdy umowa zostanie zawarta, bank przekaże sprawę do sądu polubownego działającego przy KNF, i o dalszym przebiegu decyduje już sąd i mediator, który zostanie do sprawy przydzielony.
Zasadą jest, że mediator rozmawia z jedną i drugą stroną, a następnie organizuje wspólne postępowanie na którym mają zostać ustalone wspólne warunki porozumienia. O liczbie spotkań i częstotliwości spotkań decyduje tak naprawdę mediator, postępowanie mediacyjne może więc zakończyć się stosunkowo szybko, lecz nie wykluczone również jest, że może się wydłużyć i trwać tyle, co proces sądowy z bankiem przed sądem powszechnym. Dopiero po ustaleniu wszystkich warunków porozumienia, ugoda jest podpisywana przez bank i kredytobiorcę, a następnie jest zatwierdzana przez sąd.
Zawarcie ugody z bankiem w sprawie kredytu frankowego jest więc procedurą bardzo sformalizowaną i nie rzadko może okazać się dla kredytobiorcy zbyt skomplikowaną, więc myli się ten kredytobiorca, który uważa, że zawarcie ugody nie będzie wymagało zaangażowania prawnika do sprawy. Przez duży formalizm zawarcie ugody nie różni się wiele od tradycyjnego procesu z bankiem, lecz zyski z wygranego postępowania się kilkukrotnie większe, dlatego także pod tym względem ugody tracą.
Ugody tylko dla wybranych.
Kampania PKO BP dotycząca ugód jest mocno rozbudowana i dużo się o tym mówi, jednak nie każdy kredytobiorca może liczyć na zawarcie porozumienia z bankiem. Jak można się było spodziewać, bank będzie zainteresowany zawarciem ugody tylko z tymi kredytobiorcami, którzy kredyt jeszcze spłacają lub którzy zdecydowali się na sądowe dochodzenie swoich roszczeń, a więc z grupą frankowiczów, która jest potencjalnie najbardziej problematyczna i której dochodzenie roszczeń w sądzie może bank najwięcej kosztować.
O ugodach mogą natomiast zapomnieć osoby, które w ocenie banku miały świadomość ryzyka podczas zawierania umowy odnoszącej się do franka szwajcarskiego. Ciężko powiedzieć jakich konkretnie kredytobiorców ma tutaj bank na myśli, domyślać się jednak można, że chodzi o osoby z wyższym wykształceniem ekonomicznym lub pracowników instytucji finansowych. Dla tych frankowiczów jedyną drogą na uwolnienie się od kredytu będzie pozwanie banku, szkoda więc tracić czas na składanie do banku wniosków o zawarcie ugody.
Z zawarcia ugody wyłączeni zostali także kredytobiorcy, którzy kredyt frankowy w całości już spłacili. Bank co prawda nie wyklucza zawierania porozumień również w takich przypadkach, jednak każdy spłacony kredyt będzie rozpatrywany indywidualnie i tylko, gdy bank uzna to za słuszne, wówczas zgodzi się na ugodę, w przeciwnej sytuacji kredytobiorca również musi szukać pomocy na drodze sądowej.
Powyższy podział, z kim podpisać ugodę, a z kim nie, prawnie nie znajduje uzasadnienia, jednak dla banku jest uzasadniony finansowo. Bank chce bowiem zawierać ugody tylko w takich przypadkach, gdy istnieje duże ryzyko przegrania procesu, bo wtedy koszty po stronie banku są zdecydowanie wyższe niż w przypadku zawarcia ugody, zaś gdy zachodzą wątpliwości i istnieje szansa, że bank z kredytobiorcą nie przegra, wówczas bank nie chce „wyrzucać” pieniędzy na ugodę. Ugody to tak naprawdę biznes i chłodna kalkulacja tego co się opłaca, a nie chęć realnej pomocy frankowiczom.
Nie wiesz co robić? Policz ile da ci ugoda.
Decyzję o tym czy godzić się na ugodę, czy też iść jednak w postępowanie sądowe, każdy kredytobiorca musi podjąć samodzielnie, a najprościej jest to zrobić, gdy oszacuje się zyski z jednego i z drugiego rozwiązania. W sieci bez trudności znaleźć można kalkulatory dedykowane frankowiczom, dzięki którym można policzyć o ile mniej zysku daje zawarcie ugody, i w ten sposób kredytobiorca podejmuje decyzję o porozumieniu z bankiem z pełną świadomością.
Roszczenia z tytułu frankowych umów kredytowych to jednak olbrzymie pieniądze i nie rzadko praca całego życia frankowiczów, gdy więc kredytobiorca porówna sobie ile da mu wygrany proces, a ile „odpuści” decydując się na ugodę, najpewniej zmieni zdanie co do zawarcia ugody, bo nie jest to rozwiązanie dobre dla posiadaczy kredytów frankowych.
2 komentarze
Nie opłaca się. To można już teraz sobie nawet samemu policzyć jeśli ktoś się zastanawia czy ugoda czy też pozwać bank. Jest sporo opracowań z wyliczeniami w internecie. Polecam
Jak policzyć ile sie zyska na tej ugodzie?